Dianna
Nigdy nie myślałam, że czyniąc zło można stać się szczęśliwym. Jak widać życie pokazało mi błędność tego stwierdzenia. Sypianie z narzeczonym przyjaciółki do pochlebnych postępowań nie należy, a mimo wszystko uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Cieszyłam się z każdego drobiazgu. Przytulenia, muśnięcia skóry, pocałunków i uczucia, którym mnie obdarzał. Nadal nie wierzyłam, że mnie kocha. Obrońca najlepszego klubu na świecie odwzajemniał moją nierealną miłość i chyba dopiero gdy się o tym dowiedziałam zaczęłam myśleć o sobie. Bo przecież wbrew pozorom trzeba posiadać trochę egoizmu, inaczej nigdy nie dotrzesz do obranego celu.
Uniosłam kąciki ust jeszcze wyżej wpatrując się w śpiącego Marca. Jego klatka piersiowa unosiła się systematycznie z każdym wdechem, a ciemne włosy pozostały w lekkim nieładzie. Musiałam przyznać, że w takiej wersji był o wiele przystojniejszy. O ile było to w ogóle możliwe. Delikatnie dotknęłam jego policzka pamiętając wczorajsze wydarzenia. Sama nie do końca wiedziałam, czy dobrze się stało. Naprawdę nie chciałam zdradzać Is, ból w jej oczach ranił także mnie, jednak pożądanie w kierunku Bartry było o wiele silniejsze, wręcz nie do opanowania. Za bardzo go kochałam, zbyt długo pragnęła jego bliskości, by teraz tak po prostu odrzucić to, co mogę mieć. A raczej już mam. Wiedziałam, że najprawdopodobniej tego pożałuję, ale musiałam spróbować. Pragnęłam wpakować się w to bagno razem z facetem, który znaczył dla mnie wszystko by przekonać się, czy jesteśmy sobie pisani. Nie? W porządku, odpuszczę.
- Dzień dobry królewno - szepnął piłkarz otwierając oczy. Tonęłam w pięknych, zielone tęczówkach, gdy rozciągał zastałe po nocy mięśnie ukazując idealnie wyrzeźbione ciało. - Już w ubraniu?
Zaśmiałam się patrząc na meczową koszulkę Barcy. Jakoś nie chciałam świecić gołym tyłkiem.
- Zawsze mogłam założyć też spodnie.
Piłkarz złapał mnie w talii i jednym, płynnym ruchem położył na swoim torsie. Czułam przyspieszone bicie serca, krew wrzącą w moich żyłach. Dotknęłam jego szyi, po czym wdychając zapach męskich perfum okraczyłam go nogami w pasie.
- Wolałbym, żebyś poszła w tę drugą stroną - mruknął ruszając zabawnie brwiami.
Ponownie zachichotałam czując jego wargi na swoich. Wplotłam palce w ciemne włosy Hiszpana i lekko pociągnęłam go w górę. W efekcie siedziałam mu na kolanach umiejętnie całując w usta.
- Koniec, też się zbieraj, bo zaraz możemy mieć niespodziewanego gościa - powiedziałam odrywając się od niego. Stanęłam na nogach poprawiając skołtunione włosy, następnie złapałam już suche ubrania i skierowałam się w stronę łazienki.
- Hola hola! Nie tak prędko skarbie! - zawołał stoper łapiąc mnie w talii.
- Co, masz zamiar zapiąć mi stanik? Uwierz, sama sobie poradzę.
On tylko musnął moją szyję i uśmiechnął się chytrze.
- Chciałem tylko powiedzieć, że zajmuję łazienkę - mruknął, po czym jednym płynnym ruchem złapał swoje rzeczy leżące na ławce i szybko zamknął za sobą drzwi.
Wywróciłam oczami ze śmiechem. Totalny dzieciak, chyba jakaś wrodzona wada wszystkich facetów. Bez zastanowienia ściągnęłam trykot blaugrany, który zastąpiłam jasną koszulką z jeansami do kompletu. Palcami rozczesałam długie włosy, jednak zupełnie nie chciały się ułożyć. Westchnęłam rozpromieniona, nie mogłam powstrzymać coraz to nowych wewnętrznych wybuchów radości. Wreszcie czułam się spełniona.
Bartra wyszedł zupełnie ubrany po dość niewielkim upływie czasu. Zawsze myślałam, że tacy jak on potrzebują godzin, ale jak widać kolejny raz grubo się pomyliłam. Miłe zaskoczenie. Od razu przytulił mnie od tyłu i nie czekając na żaden ruch pocałował w skroń.
- Dziękuję za pożyczkę - oznajmiłam odwracając się w jego stronę. Wyciągnęłam rękę z koszulką, by mógł ją zabrać, ale on jedynie pokręcił głową.
- Jest twoja, powiedzmy na pamiątkę niezapomnianej nocy.
Takim oto sposobem przywołał stado motyli w moim brzuchu. Zaczerwieniłam się delikatnie mając szczerą nadzieję, że tego nie zauważy. Co sobie o tej sytuacji pomyślał nie wiem, bowiem chwilę później przybliżał się, by mnie pocałować. Nie było najmniejszych szans, klamka w drzwiach drgnęła, a my czym prędzej oderwaliśmy się od siebie cali w rumieńcach.
Na progu stanął zszokowany Sergi z otwartą buzią. Chyba go zatkało. Uniósł jedną rękę, następnie zaczerpnął haust powietrza, opuścił ją i przełknął ślinę. Robił wszystko, byleby tylko odzyskać głos. Nie wiem po ilu próbach mu się to udało.
- Dianna? Marc? Co wy tutaj...?
Zagryzłam dolną wargę lekko speszona. W ostateczności podeszłam do niego z cieniem uśmiechu na twarzy i jak gdyby nigdy nic przytuliłam się.
- Coś się stało? - spytał uspokojony. Położył dłonie na mojej talii trochę niżej, niż zwykle, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się, że ktoś nas wreszcie znalazł. Fakt, uwielbiałam spędzać czas z młodym defensorem, kochałam go jak nikogo innego, jednak myśl o zamknięciu napawała mnie lękiem. Nie chciałabym zostać w szatni do końca życia, a z każdą spędzoną w niej sekundą czułam się coraz gorzej.
- Powiedzmy złapał nas deszcz i ugrzęźliśmy - zaśmiałam się wtulając twarz w jego tors. Czując znajomy zapach perfum od razu wiedziałam, że jestem bezpieczna. Ciekawe tylko, jakie wnioski wysnuł po zobaczeniu całej te sytuacji. To stwierdzenie wywołało niewielki grymas na mojej twarzy, bowiem nie chciałam widzieć pogardy w oczach najlepszego przyjaciela.
Zaraz odsunęłam się od Roberto i spojrzałam na Bartrę. Dwulicowa małpa, dokładnie kimś takim byłam w tamtej chwili. Skrzywiłam się, tym razem o wiele mocniej, jednak zaraz zmieniłam minę na obojętność. Wzbudzanie w towarzyszach negatywnych emocji nie należało do moich ulubionych zajęć.
- A ty? Co robisz na stadionie tak wcześnie? - spytał brunet przeczesując palcami włosy. Widziałam zakłopotanie w jego ruchach.
- Jest jedenasta, wcale nie tak wcześnie - uśmiechnął się Sergi podchodząc do swojej szafki. - Zostawiłem telefon po treningu.
Otworzył ją jednym ruchem, wyjął mały przedmiot, po czym zatrzasnął drzwiczki. Już chciał skierować się ku wyjściu, jednak w ostatniej chwili zatrzymał się na środku pomieszczenia.
- Idziesz, czy zostajesz?
To pytanie skierował do mnie. Ogarnął mnie dziwny lęk, ale odpowiedź była raczej jasna.
- Idę - spojrzałam przelotnie na Marca. - Do zobaczenia!
Wyszłam na dzienne powietrze z chłopakiem, który nie odezwał się nawet słowem. Sprawiał wrażenie niezwykle zbulwersowanego. Jedną dłoń zaciskał w pięć, a jego dolna warga od dłuższego momentu pozostała pod ciężarem górnej szczęki. Już wiedziałam, że się domyśla, czułam to w kościach. I miał żal, że mu nie powiedziałam.
Wzięłam głęboki oddech, by dodać sobie odwagi. Musiałam z nim o tym porozmawiać, chciałam tego.
- Dianna, co ty, za przeproszeniem odpierdalasz?!
Nagle stanął w miejscu niczym słup, by ciskać we mnie piorunującymi spojrzeniami. Wcale się nie dziwiłam, zasługiwałam na każde, nawet najgorsze bluźnierstwo. Byłam po prostu zdzirą.
- Wiem, że...
- Przespałaś się z nim, prawda? - zapytał jak gdyby nigdy nic. W jego tęczówkach dało się dostrzec bliżej nieokreślony ból, który kompletnie wybił mnie z równowagi. Zamrugałam gwałtownie, zdecydowanie zbyt szybko, by uznać to za normalne.
- Dwa razy - spuściłam głowę. Pragnęłam wykazać choć trochę skruchy. Nie miałam jej w sobie, niczego nie żałowałam. I chyba to był największy problem.
- Nawet nie będę się pytał, czy Is wie, bo odpowiedź z całą pewnością będzie przecząca. Gratulacje raczej też są nie na miejscu, więc jak mam się zachować? Hę?
Kompletnie nie umiałam rozszyfrować jego ruchów. Cały czas zaskakiwał mnie, z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej. Przenikałam jego twarz intensywnym spojrzeniem, ale nic z tego. Nadal nie wiedziałam, czy się cieszył, był zły, a może towarzyszyły mu jeszcze inne emocje.
- Zwyczajnie przytul mnie i powiedz, że wszystko się jakoś ułoży.
On tylko pokręcił głową, po czym ruszył przed siebie. Sama nie wiedziałam, co zrobić, więc do samego końca szłam za nim. Poruszał się szybko, jakby od tego zależało nasze życie i z trudem dotrzymywałam mu kroku, ale udało mi się to. Po dwudziestominutowej przeprawie dysząc weszliśmy na klatkę schodową barcelońskiego bloku mieszkalnego, następnie bez większych problemów po schodach udaliśmy się na górę, by os
tatecznie stanąć twarzą w twarz na progu mojego przedpokoju. Roberto zatrzasnął drzwi z hukiem wyładowując przy tym wszystkie negatywne uczucia. Bo najłatwiej jest ranić przedmioty martwe.
tatecznie stanąć twarzą w twarz na progu mojego przedpokoju. Roberto zatrzasnął drzwi z hukiem wyładowując przy tym wszystkie negatywne uczucia. Bo najłatwiej jest ranić przedmioty martwe.
Kolejny raz zmierzył mnie wzrokiem. Poczułam nieprzyjemny dreszcz przenikający moje ciało, ale nie mogłam odwrócić głowy. Chciałam pokazać posiadaną siłę mentalności. Nawet nie wiecie, jak wielkie ogarnęło mnie zdziwienie, kiedy po policzkach Sergiego zaczęły spływać łzy.
Płakał, a ja nie wiedziałam dlaczego.
_______________
Wierzcie mi albo nie, ale uznaję to opowiadanie za doszczętnie zniszczone. Ugh...
Ale skończę je! Napiszę do końca, choćbym miała się nie wiem jak bardzo nad sobą pastwić. Zresztą i tak zostało niewiele ;)
Życzenia trzeba złożyć naszemu głównemu bohaterowi, który dwa dni temu obchodził 24 urodziny. Sto lat Marc! Dołożymy jeszcze Carvajala z 11 stycznia, prawda? W tym roku skończył 23 lata. Sto lat Dani! I obyś nam służył jak najdłużej ♥ Oraz Alvaro z dzisiaj! ♥
Więcej dodawać nie trzeba, czekam na opinie. Szczere! ;*
_______________
Wierzcie mi albo nie, ale uznaję to opowiadanie za doszczętnie zniszczone. Ugh...
Ale skończę je! Napiszę do końca, choćbym miała się nie wiem jak bardzo nad sobą pastwić. Zresztą i tak zostało niewiele ;)
Życzenia trzeba złożyć naszemu głównemu bohaterowi, który dwa dni temu obchodził 24 urodziny. Sto lat Marc! Dołożymy jeszcze Carvajala z 11 stycznia, prawda? W tym roku skończył 23 lata. Sto lat Dani! I obyś nam służył jak najdłużej ♥ Oraz Alvaro z dzisiaj! ♥
Więcej dodawać nie trzeba, czekam na opinie. Szczere! ;*
Pierwsza, pierwsza! Wspaniały rozdział. Tak mi się żal Sergiego zrobiło na końcu, że aż mi łzy poleciały c;
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że kocha Diannę. Podejrzewałam to. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością :*
Czy to aż tak trudno skomentować mój blog pierwszym? Jakoś mi się nie wydaje, no ale :') O tym, że Sergi kocha Diannę można się było domyśleć. Ale teraz, przyznam bez bicia, że kocham akcję w następnych rozdziałach.
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
Hej, hej, dlaczego zniszczone? :( Nie zgadzam się!
OdpowiedzUsuńI pojawił się mój, długo wyczekiwany, sir Sergi w lśniącej zbroi i wybawił lady Dianny z więzi smoka Marca! Dobra, zapędziłam się odrobinkę... Tak czy siak, strasznie zrobiło mi się żal Roberto na końcu!
Czekam na kolejny rozdział!
Dlaczego zniszczone? Bo kompletnie mi sie nie podoba jego wykonanie ;/ No ale zawsze tak mówię :')
UsuńSmoka Marca, czemu mnie to bawi? Może tak miało być... W każdy, bądź razie znasz zakończenie, więc powinnaś wiedzieć co się (tak mniej więcej) dalej wydarzy :')
Zjawiam się i oto serwuję Ci mój komentarz na talerzu! :D
OdpowiedzUsuńPod wpływem początku roztopiłam się prawie niczym czekoladka. Pod wpływem słuchania jednej z moich ulubionych piosenek czytało mi się to jeszcze lepiej. Nawet nie wiem jak mam Ci dziękować, że tymże tekstem poprawiłaś mi humorek. c: Ach, ten Bartra. Mam nadzieję, iż poniechałaś jak na razie robienie z niego idioty. ;) Dianna w końcu jest szczęśliwa. Tylko szkoda, że w pewnym sensie kosztem swojej przyjaciółki. Myślałam, że już teraz uraczysz nas momentem, w którym dowie się całej prawdy. Ale najwyraźniej będę musiała jeszcze trochę poczekać.
Biedny Sergi. Nie wiem czemu, ale naprawdę bardzo zrobiło mi się go żal, kiedy wszedł do szatni. Niewątpliwie coś do niej czuje, kurczę, a jest chyba z jego perspektywy na straconej pozycji. Masz jednak mocną tendencję do tego, żeby wszytko jeszcze bardziej komplikować... Także jeszcze wszystko może się zdarzyć! :D
Chyba nie poniechałam robienia z niego idioty. Ale inaczej nic by nie wyszło, nasz kochany idiota musi wkroczyć do akcji <33 Jako idiota! Tak bardzo składne są te zdania :')
UsuńWszystkim jest żal Sergiego, a mi jest żal Dianny. Taka naiwna głupolka z niej. Ale dziękuję za przemiły komentarz i pozdrawiam ;**
Świetny rozdział!! :D Płaczący Sergi.. - ja muszę wiedzieć, co było dalej! I nie mogę się w związku z tym doczekać kolejnego rozdziału. Cudne opowiadanie, kochana ;*
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział pojawi się dzisiaj wieczorem. Zresztą już dawno jest skończony, więc większych problemów nie ma :')
UsuńDziękuję za przemiłe słowa ;*
Uważasz to opowiadanie za kompletnie co?! Oh no proszę Cię! Chwalisz moje wypociny, których ja czasami aż czytać nie mogę, a o tym cudeńku mówisz, że jest zniszczone. Przepraszam, ale... co z Tobą jest nie tak dziewczyno?! :D
OdpowiedzUsuńKolejny raz komentuję dwa rozdziały więc... No scena w szatni, co tu dużo mówić...-zamieniłabym się chętnie z Dianną. Bartra zawsze spoko :D Bardzo podoba mi się to, co dzieje się między tą dwójką, jednak wiem, że nie będzie kolorowo kiedy wszystko się wyda... No i jestem ciekawa co dalej z Roberto (jakby co, zgłaszam się na ochotniczkę- no wiesz, ktoś musi go pocieszyć).
Jakiś taki niepozbierany jest ten mój komentarz... a może mi się zdaje. No nic, z niecierpliwością czekam na następny ! :*
Uważam to opowiadanie za kompletnie zniszczone, bowiem przebieg akcji jest kompletnie beznadziejny. Nie tylko teraz, ale i w późniejszych rozdziałach. Zresztą jak mogłabym nie chwalić Twoich prac, skoro są naprawdę bardzo udane, wręcz wspaniałe! :')
UsuńKażdy zamieniłby się z Dianną, aczkolwiek przed Bartrą w moim rankingu ulubionych piłkarzy jest paru innych. U Ciebie zapewne też.
Komentarz wspaniały, nie niepozorny. Dziękuję bardzo :*